
Telewizja szwedzka SVT przeforsowała swój pomysł na zmiany w podawaniu i zliczaniu punktów podczas półfinałów i finału Eurowizji, w związku z tym doszło do największej modyfikacji systemu od 1975 roku. Polega to na tym, że głosowanie wyglądać będzie teraz podobnie do tego, które jest wykorzystywane podczas Melodifestivalen. Najpierw prowadzący łączyć się będą z każdym z 43 korespondentów, którzy podadzą wyniki głosowania jury, przy czym punkty 1-8 i 10 automatycznie pojawią się na ekranie, a prezenter przekaże jedynie 12 punktów. Po głosowaniu z 43 państw prowadzący ogłoszą wyniki telewidzów. Punkty z televotingu zostaną zsumowane, a gospodarze rozpoczną podawanie od kraju, który w finale zdobył tych punktów najmniej. Zmiana ma wprowadzić więcej emocji, bo do samego końca nie będzie wiadomo kto wygra. Nowy system oznacza, że liczyć się będą rankingi top10 jurorów i telewidzów, co jest korzystne dla państw, które zdobędą np. wysoką notę od widzów, ale nie zyskają sympatii jury.
Organizatorzy zapewniają, że nowy system nie wydłuży trwania finału Eurowizji, a show nadal powinno się zamknąć mniej więcej w 3 godzinach i 30 minutach. W przypadku gdy jakieś państwo nie będzie w stanie zrealizować poprawnego głosowania jury lub widzów, EBU zezwala na zastąpienie tego zestawu punktów innym, stworzonym na bazie głosowań innych (wybranych i zatwierdzonych) krajów. W przypadku remisu nadal obowiązuje ta sama zasada – wygrywa kraj, który otrzyma punkty od większej ilości krajów. Jeśli to rozwiązanie nie pomoże, sprawdzane będą ilości „dwunastek”, „dziesiątek” itd. Jeśli i to się nie powiedzie, remis rozstrzygnie się na korzyść państwa, które występowało w finale z wcześniejszej pozycji startowej. Tak skomplikowany remis miał miejsce w 2015 roku, gdy w finale zremisowały Niemcy z Austrią, które nie otrzymały żadnych punktów. Głosowanie jurorów nadal odbywać się będzie po II próbie generalnej każdej części Eurowizji. Wyniki półfinałów będą zliczane w ten sam sposób (top10 jury + top10 televotingu).
Co ciekawe, zmiana zaproponowana przez EBU i SVT nie wywołała tradycyjnej „dramy” wśród fanów Eurowizji, a zdecydowana większość jest zadowolona z takiego pomysłu, bo wie, że odświeży to format konkursu i wprowadzi spore napięcie oraz mnóstwo emocji. Portale eurowizyjne prześcigają się dziś w analizach punktowych i sprawdzają, jak nowy system wpłynąłby na wyniki poprzednich konkursów. Oto najciekawsze wnioski:
- W 2015 roku finał nadal wygrałaby Szwecja, jednak drugie miejsce przypadłoby Włochom, a trzecie Rosji. Polska zajęłaby 22. miejsce, jedno wyżej niż w oficjalnym rankingu. Malta zakwalifikowałaby się do finału kosztem Azerbejdżanu.
- W wielu analizach pojawia się przykład Polski, która w 2014 roku zajęłaby 8. miejsce, a nie czternaste. Malta byłaby trzynasta, a nie 23. Portugalia zdobyłaby awans do finału, a w rezultacie w półfinale wyeliminowane zostałoby San Marino.
- W 2012 roku w finale byłaby Chorwacja zamiast Norwegii.
- W 2011 roku Mołdawii zabrakłoby w finale, a zamiast niej awans trafiłby do Belgii.
- Mołdawia i Irlandia pozostałyby w półfinałach w 2010 roku. Zamiast nich z awansu cieszyłyby się Szwecja oraz Finlandia.
Portal ESCxtra przygotował zestawienie zalet i wad nowego systemu! Do plusów zaliczyć należy m.in. większe emocje oraz to, że faworyt publiczności (który niekoniecznie byłby ulubieńcem jury) nie będzie poszkodowany. Działa to też odwrotnie – piosenka doceniona przez jury, a zignorowana przez widzów nie będzie szorowała dna tabeli. Tutaj ponownie pojawia się bardzo jaskrawy przykład potraktowania piosenki „My Słowianie” przez jury. Zaletą systemu jest też oszczędność czasu, nawet nie w kwestii samej prezentacji punktów, ale przygotowań. Televoting będzie trwać mniej więcej tyle samo, ale zaraz po zakończeniu prowadzący będą mogli rozpocząć łączenie z krajami i zbieranie punktów jurorskich, które będą już gotowe. Organizatorzy będą mogli wtedy na spokojnie zebrać rezultaty televotingu. Teraz część artystyczna (tzw. Interval Act) rozpoczynała się dopiero po zakończeniu televotingu.
Top10 finału 2015 przy zastosowaniu dwóch zestawów punktowych:
- Szwecja 642 punkty
- Włochy 550 punktów
- Rosja 533 punkty
- Belgia 382 punkty
- Australia 356 punktów
- Łotwa 349 punkty
- Norwegia 206 punktów
- Estonia 200 punktów
- Izrael 184 punkty
- Serbia 120 punktów
Polska zdobyłaby 49 punktów, a ostatnia byłaby Wielka Brytania z 19 punktami
Co jest minusem? Wielu fanów będzie zawiedzionych, że prezenterzy z poszczególnych stacji będą się pojawiać na wizji jeszcze krócej niż dotychczas, ponieważ „słownie” przekażą tylko 12 punktów. Pozostałe noty automatycznie pojawią się na ekranie. Biorąc pod uwagę fakt, że ilość punktów będzie zdublowana (fani spodziewają się, że zwycięzca może uzyskać nawet ponad 600 punktów), spada prawdopodobieństwo, że jakikolwiek uczestnik zakończy finał z zerem punktów. Z drugiej strony śmiesznie będzie, jeśli prowadzący rozpoczną czytanie punktów (zebranych ze wszystkich krajów) np. od „Wielka Brytania…zero punktów!”. Poza tym ogłoszenie wyników televotingu będzie ogromnym wyzwaniem dla prowadzących, bo będą musieli trzycyfrowe liczby podawać też po francusku! Kolejna wada związana jest z krajami, które z zasady (lub z powodu problemów technicznych) nie będą miały punktów televotingu lub jurorów. EBU chce wtedy przygotować zestaw punktów na podstawie wyników innych, zbliżonych, krajów. Ale jakie państwa zostaną wybrane by pomóc stworzyć punktację głosowania widzów dla…San Marino, którego jury z roku na rok rozdaje punkty zupełnie inaczej.
https://www.youtube.com/watch?v=Ru7sDD9iMm4
Jak nowy system sprawdzi się w praktyce? Przekonamy się już w maju! A poniżej punktacja, jaką Ola Ciupa przekazałaby Europie, jeśli nowy sposób podawania punktów zastosowany byłby w Wiedniu:
- 1 punkt – Włochy
- 2 punkty – Cypr
- 3 punkty – Wielka Brytania
- 4 punkty – Rosja
- 5 punktów – Belgia
- 6 punktów – Norwegia
- 7 punktów – Izrael
- 8 punktów – Łotwa
- 10 punktów – Szwecja
- 12 punktów – Australia
Źródło: Eurovision.tv, ESCxtra, ESCbubble, Oikotimes, fot.: Bazzjack
