Eurowizja 2024: I feel it coming – spodziewany rezultat Islandii w półfinale • Jak Hera Bjork przyjęła eliminację? • Czy Bashar Murad byłby lepszym wyborem?

Fatalny wynik Islandii w półfinale

Tegoroczna Eurowizja raczej nie będzie miłym wspomnieniem dla Islandczyków. Preselekcje Songvakeppnin odbywały się w cieniu protestów przeciwko startowaniu w konkursie, w którym jednym z rywali miał być Izrael. Telewizja islandzka RUV zdecydowała się wstrzymać decyzję o udziale w ESC 2024 aż do marca, jednocześnie dalej realizując preselekcje, które zostały oddzielone od międzynarodowego konkursu. „Songvakeppnin” miało po prostu wybrać najlepszą piosenkę. W stawce pojawił się palestyński wokalista Bashar Murad, który znany był z muzycznej współpracy z islandzką formacją Hatari (ESC 2019). Ujawnienie jego nazwiska na liście półfinalistów wywindowało Islandię aż do 1. miejsca w zakładach bukmacherskich do wygrania Eurowizji 2024. Ostatecznie jednak jego „Wild West” przegrało z Herą Bjork i „Scared of Heights” w dość niejasnych okolicznościach. Mówi się, że wyniki televotingu zostały zmanipulowane przez lobby izraelskie tak, by nie doprowadzić do wygranej Palestyńczyka. Pomimo braku zmian w sytuacji geopolitycznej na Bliskim Wschodzie i wbrew licznej grupie przeciwników Eurowizji nadawca RUV ostatecznie nie wycofał się z konkursu. Hera Bjork pojechała do Malmo i chociaż zyskała tam wielką sympatię uczestników i fanów, nie przeszła do finału. Co gorsza, zajęła w półfinale ostatnie miejsce z trzema punktami na koncie. Od zera uratowali ją Szwedzi (2 punkty) i Cypryjczycy (1 punkt). Wyspa po raz drugi w swojej historii zajęła tak niskie miejsce w eliminacjach – w 2018 roku też była ostatnia, wtedy Ari Olafsson zakończył rywalizację na 19. pozycji.

Złe wyniki oglądalności i sprzedaży reklam

To nie koniec złych wiadomości dla Islandii. Oglądalność konkursu drastycznie tam spadła. Islandczycy do tej pory uważani byli za naród, który niemal w całości jednoczy się przed telewizorami i ogląda Eurowizję – a jak ktoś na Islandii nie ogląda Eurowizji w telewizji to znaczy, że pojechał oglądać show na żywo. W tym roku było inaczej. Udział telewizji RUV przy pierwszym półfinale konkursu wyniósł w skumulowanej formie jedynie 56% – to wynik, o którym marzy każdy inny europejski nadawca, ale dla Islandii to spadek z poziomu 69% w 2023 roku. Co gorsza, skumulowany wariant oznacza, że liczy się widzów, którzy chociaż przez 5 minut włączyli transmisję. Gdyby wziąć pod uwagę tych, którzy oglądali całe show, to w 2024 udział wyniósł „tylko” 35%, czyli o 25% mniej niż w zeszłym roku. Nadawca RUV informował, że znacznie słabiej poszła sprzedaż reklam przed i po transmisji, a telewizji nie udało się wyprzedać wszystkich dostępnych slotów. Winnym takiej sytuacji jest Izrael, do którego bojkotu wzywało wiele grup społecznych na Islandii, a w związku z tym firmy lokalne zrezygnowały z możliwości reklamowania się przy okazji Eurowizji by nie stracić na wizerunku. Sama Hera Bjork przyznała, że udział w Eurowizji i pobyt w Malmo do łatwych nie należał, ale wokalistka traktowała to jako lekcję pokory. Była jedną z najstarszych uczestniczek show i jedną z dwóch, które do konkursu wróciły po wielu latach. W 2010 zakwalifikowała się do finału, teraz odpadła już we wtorek, ale zapowiadała, że zamierza się cieszyć Eurowizją aż do niedzieli, mimo że cały świat wie, że Islandia z konkursu już odpadła. Faktycznie Hera i jej ekipa byli obecni w Szwecji do samego końca, a ponieważ mieszkali w tym samym hotelu co większość delegacji, wokalistka mogła nadal integrować się z uczestnikami, czy wspólnie z nimi oglądać pozostałe części programu.

Zapalenie mięśni i kąpiel w Bałtyku

Sama dla siebie czuje się zwycięzcą bo wie, że zrobiła wszystko, co mogła by z dumą reprezentować Islandię. „Zdobyliśmy niesamowite wsparcie w arenie, a w dzięki mediom społecznościowym wiedzieliśmy, że ludzie byli szczęśliwi i dumni, a my po prostu jesteśmy zadowoleni. Piosenka przetrwała, dotarła do serc milionów ludzi na całym świecie, a naszym przesłaniem jest to, by nie pozwolić, aby strach nami rządził” – mówiła w rozmowie z Visir.is. Przyznała też, że jest zbyt doświadczona by martwić się brakiem awansu, zresztą takową „porażkę” już przeżyła w 2015 roku, gdy wspierała wokalnie Marię Olafs, która nie zakwalifikowała się do finału. W tym roku to właśnie Herę spotkała eliminacja, a dodatkowo na drugi dzień po półfinale dopadło ją zapalenie mięśni. Wszystko dlatego, że na scenie nosiła kostium, który ważył sześć kilogramów. „Zdjęłam go dopiero o trzeciej nad ranem. Tak, zdecydowanie czuję dziś zapalenie mięśni w ramionach, więc zaraz po przebudzeniu wziąłem Voltaren Rapid w kremie” – przyznała z uśmiechem. Pomimo zmęczenia już w środę rano miała głowę pełną planów – chciała skorzystać z pogody i wykąpać się w Morzu Bałtyckim, wypożyczyć rowery i pojeździć po mieście czy nawet pożeglować. Z uwagi na wcześniejsze próby ekipa islandzka miała pełne ręce roboty, a teraz, niejako dzięki eliminacji, zyskali sporo wolnego czasu. Czy się tego spodziewali? Pewnie tak, zresztą media islandzkie informowały w dniu półfinału, że szanse na awans są nikłe.

Falastinvision w dniu finału Eurowizji

Czy spodziewano się ostatniego miejsca? Pewnie nie, ale nie jest to pierwszy raz, gdy Islandia tak słabo wypada na Eurowizji. Portal Visir.is przypomina, że kraj już dwukrotnie lądował na dnie rankingu finałowego – najpierw w 1989, a później w 2001. Dodatkowo wspomniany wyżej Ari był pierwszym Islandczykiem, który ostatnie miejsce zajął w półfinale. W rozmowie z „Iceland Monitor” Hera przyznała po wtorkowym półfinale, że wolałaby awansować i móc cieszyć się rywalizacją aż do soboty. Portal przyznał jednak, że wynik Islandii nie był zaskakujący. Pomimo szybkiego odpadnięcia swojego reprezentanta media islandzkie nadal szeroko relacjonowały konkurs, zwracając uwagę czytelników na sytuację z Holandią czy kontrowersje wokół Izraela, ale też na odbywający się w tym samym czasie Falastinvision, czyli konkurs dla tych, którzy chcieli bojkotować Eurowizję. Event miał celebrować kulturę palestyńską i zwrócić uwagę na problemy tego narodu. W konkursie muzycznym miał pojawić się Bashar Murad, ale ostatecznie nie było go na liście startowej. Triumfatorką została Nour Badra z utworem „F.T.R.T.T.S.” – taki werdykt przekazali jurorzy oraz widzowie konkursu. Łącznie w głosowaniu udział wzięło 16 wykonawców, w tym islandzki post-punk-avant-pop projekt muzyczny AfterParty Angel, pochodzący z Chile ale mieszkający w Szwecji Pepe y Mary, palestyński raper JC Bigfoot, syryjsko-norweski aktywista Mohamad Walid, nowojorski duet Refractory Period. Więcej informacji o konkursie znaleźć można TUTAJ.

Plany na przyszły rok

Chociaż Islandczycy są zawiedzeni rezultatem w Malmo, najpewniej nie zamierzają się poddawać i wystartują podczas Eurowizji w przyszłym roku. Szef delegacji RUV, Rúnar Freyr przyznał, że dojdzie do zmian w formacie Songvakeppnin, bo chociaż konkurs ma już swoją długą tradycję, cały czas się zmienia, w zależności od potrzeb. Nadawca będzie chciał dokładniej przyjrzeć się sposobowi doboru piosenek do stawki i zwrócić uwagę na to, którzy kompozytorzy pojawiają się w grze. Możliwe, że dojdzie też do modyfikacji formatu superfinału, gdzie aktualnie ląduje dwóch najlepszych finalistów. Często zdarza się, że wynik superfinału jest zupełnie inny od pierwszej rundy. Tak było i w tym roku – gdyby zwycięzca został ogłoszony po pierwszej rundzie głosowania finałowego, do Malmo pojechałby Bashar Murad. Czy Islandia miałaby większe szanse na sukces z „Wild West”? Z pewnością udział palestyńskiego wokalisty wywołałby znacznie większe poruszenie w mediach, a telewizja RUV przedstawiłaby Europie jasną przeciwwagę dla reprezentacji Izraela i Eden Golan. Chociaż ani „Hurricane” ani „Wild West” w warstwie tekstowej nie nawiązywały do polityki, sama obecność reprezentacji Izraela i Palestyny na jednej, eurowizyjnej scenie doprowadziłoby do ogromnego poruszenia. Zgodnie z tym, co podawał „Times of Israel”, w televotingu przeciwnikom Izraela zabrakło jednego faworyta i przedstawiciela bojkotu. Bashar byłby taką osobą i z pewnością zdobyłby dzięki temu więcej punktów. Wokalista zagrał koncert na Islandii 18 maja oraz wydał nowy singiel „Stone”, który jest remake’m piosenki zespołu jego ojca. Przy nowej wersji utworu Bashar pracował z Einarem Stefanssonem z Hatari.

Na podstawie artykułów z Ruv.is, Visir.is, Iceland Monitor, inf. własne, fot.: Corinne Cumming / EBU