Eurowizja od Malmö do Malmö. San Marino w ostatniej dekadzie – trzy finały, wielkie porażki, skandale, niespodzianki i preselekcje dla cudzoziemców 🇸🇲

Valentina Monetta powraca w glorii chwały

Dziś w San Marino rusza seria castingów do „Una Voce Per San Marino”, a festiwal doczekał się już trzeciej edycji i zdaje się, że SMRTV czerpie z niego korzyści (finansowe), chociaż nie daje to efektów w eurowizyjnych rankingach. Przez ostatnią dekadę próbowano na różne sposoby przedrzeć się do serc Europejczyków i czasem nawet się to udawało, co już jest wielkim sukcesem bo nie ma co ukrywać, że maleńkie San Marino ma w konkursie bardzo trudno. Kraj zadebiutował w 2008 roku po czym od razu się wycofał, ale wrócił w 2011 i jest z nami do tej pory. Jak wyglądały podejścia San Marino w dekadzie od Malmo do Malmo? Zaczęto z hukiem, bowiem w styczniu 2013 roku ogłoszono, że Valentina Moneta po raz drugi z rzędu zostanie reprezentantką tego kraju. Tym razem jej utwór to „Vola”, którym miała zetrzeć złe wrażenie wywarte w Baku z głupkowatą piosenką o Facebooku. W społeczności eurowizyjnej przywitano ją jako ważną osobę, wracającą do konkursu, a ona sama zmieniła też nastawienie – była bardziej otwarta, lepiej znała angielski, wiedziała też z czym tę Eurowizję się je. W głosowaniu OGAE „Crisalide (Vola)” wywalczyło drugie miejsce zaraz za „Only Teardrops” z Danii, a Valentina w półfinale zdobyła 11. miejsce czyli pierwsze pod kreską. Do finału brakowało 17 punktów. Był to ówcześnie najlepszy rezultat kraju.

Pierwszy finał i wykorzystanie dzieci z Juniora

Tak naprawdę już w czerwcu 2013 San Marino dokonało czynu historycznego wybierając Valentinę po raz trzeci, tym samym wokalistka stała się pierwszą w historii kobietą śpiewającą na Eurowizji trzy razy. Postawiono na sentymentalną balladę „Maybe” i posadzono legendarnego Ralpha Siegela za fortepianem na scenie. Chociaż piosenka nie była tak lubiana jak „Vola” to jednak San Marino w 2014 osiągnęło swój pierwszy wielki sukces – awans do finału. Kraj w swojej grupie zajął 10. miejsce, jednym punktem pokonując Portugalkę Suzy. Co ciekawe, to widzowie pozwolili Valentine na awans, bo jurorzy nie mieli jej w swoim top10. W finale kraj poradził sobie spodziewanie nisko – wywalczył 14 punktów co dało 24. miejsce, ale i tak był lepszy od Słowenii czy kraju Big5 – Francji. Valentinie należał się co najmniej pomnik. Do Wiednia SMRTV pojechało już jednak z inną strategią. Skorzystano z wykonawców, którzy bez powodzenia reprezentowali kraj na JESC. Michele Perniola z Włoch i Anita Simoncini z San Marino stworzyli duet i zaśpiewali na ESC 2015 piosenkę „Chain of Lights”. Nie osiągnęli w sumie nic, a Michele i jego „No” rozpoczynające utwór stali się memem. San Marino w półfinale było przedostatnie.

Era disco szlagierów

W 2016 objawił nam się turecki wokalista Serhat z balladą „I didn’t know”. Piosenkarza zaproponowała włoska agencja „23 Music”. Piosenkę zignorowano, teledysk wyśmiano, aż nastał 21 marca 2016 gdy SMRTV ogłosiło, że zgłosiło do Europejskiej Unii Nadawców prośbę o zmianę utworu z wersji balladowej, na wydaną na EP-ce wersję disco. Decyzję podjęto po otrzymaniu pozytywnych opinii na YouTube i w social mediach. EBU się zgodziło, a San Marino nieco podskoczyło w notowaniach. Serhat zorganizował w Sztokholmie wielką imprezę, był ulubieńcem wielu uczestniczek. Jego szarmancki występ wywalczył 12. miejsce w półfinale na 18 krajów co i tak nie było złym wynikiem. Fatalnie zakończyło się natomiast czwarte podejście Valentiny Monetty. Tym razem nadawca uznał, że Valentinie „dorzuci” w pakiecie amerykańskiego wokalistę Jimmie’go Wilsona, który grał do kotleta na wielu eventach w Europie (także w Polsce). W 2012 roku wziął nawet udział w naszym „Must be the music”. Dyskotekowa piosenka „Spirit of the Night” nie zyskała aprobaty, sama Valentina mocno już gwiazdorzyła. Efekt? Ostatnie miejsce w półfinale i jeden punkt. Po raz drugi w historii San Marino znalazło się na dnie rankingu.

Preselekcje w Bratysławie, zwycięstwo Maltanki z Niemką

Potrzebne były zmiany i takie też nastąpiły. Telewizja SMRTV nawiązała współpracę z 1in360 w celu organizacji preselekcji w formie talent-show dostępnego dla wszystkich, bez względu na obywatelstwo. Format był niezwykle skomplikowany, zasady wielokrotnie modyfikowano, nie do końca było wiadomo jak można tam głosować, dochodziło do oszustw i manipulacji, a wykonawców z San Marino było jak na lekarstwo. O reprezentowanie kraju walczyło wielu wykonawców, których znaliśmy z innych preselekcji – m.in. Emma Sandstrom, Franklin Calleja, Judah Gavra czy Polak Julian Lesiński. Finał zorganizowano w Bratysławie, a o wynikach decydowali jurorzy oraz głosowanie poprzez crowdfundind. Faworytem komisji był Maltańczyk Franklin z utworem „Stay”, natomiast w głosowaniu crowdfundingowym wygrało aż pięciu kandydatów, w tym duet złożony z Maltanki Jessiki i Niemki Jenifer Brening, który ostatecznie wygrał selekcje z utworem „Who We Are”. Piosenka nie cieszyła się zbyt dużym powodzeniem wśród fanów, nie pomogła nawet intensywna promocja. Zaszkodził skandal który pojawił się w Polsce, gdy odkryto, że Jenifer nagrała utwór niemal skopiowany z „Cool me down” Margaret. Na scenie w Lizbonie Maltanka i Niemka miały robota, który pokazywał różne napisy – pomysłów było tyle, że na próbach co chwilę pojawiała się inna kartka, czasem nawet śmieszniejsza niż w półfinale. Rezultat i tak był mizerny – San Marino było przedostatnie.

Złote czasy San Marino. Serhat i Senhit z Flo Ridą w finale

W 2019 ogłoszono powrót Serhata (fot.), który zaprezentował kolejny disco szlagier. Tym razem było to „Say Na Na Na” napisane w pięć minut na kolanie (sam tak twierdził), ale efekt był piorunujący. Piosenka okazała się przebojem, szybko zaczęła królować na eurowizyjnych imprezach, a estetyczny występ zyskał sporą aprobatę. San Marino weszło do finału i zajęło tam 19. miejsce. I znów przeciwne było jury, które oceniło Turka nisko. Widzowie natomiast dali z siebie wszystko i wywindowali go aż na 10. miejsce w televotingu! San Marino pokonało m.in. Hiszpanię, Danię, Francję czy Grecję. Ile głosów zyskano dzięki pochodzeniu tureckiemu wokalisty? Chyba całkiem sporo, bo „Say Na Na Na” dostało m.in. 10 punktów od Azerów, a na Serhata postawiły głównie Bałkany. Do tej pory jego rezultat to najlepsze miejsce zajęte przez San Marino. Chrapkę na sukces miała też Senhit, która po udziale w ESC 2011 wróciła do konkursu w 2020 z piosenką „Freaky” wybraną poprzez mini-preselekcje „Digital Battle”. Eurowizję jednak wtedy odwołano … i dobrze, bo na 2021 Senhit przygotowała się znacznie lepiej. Postawiła na hit „Adrenalina”, a zdołała ściągnąć na scenę samego Flo Ridę co było sporym zaskoczeniem. Fani dziwili się skąd wokalistka czy telewizja SMRTV miała na to wszystko pieniądze i mało kto wierzył, że amerykański producent faktycznie pojawi się na scenie. Ostatecznie San Marino zamknęło usta niedowiarkom, ale delegacja sama otworzyła buzię ze zdziwienia, gdy zobaczyła, że w finale Eurowizji poszło jej nie najlepiej. Kraj zajął 22. miejsce, dostał jednak 12 punktów do polskiego jury. Jak się później okazało, nota była ustawiona przez zmowę TVP z SMRTV.

Włosi nie dają rady. San Marino i Polska bohaterami skandalu

W 2022 rozpoczęło się „Una Voce Per San Marino” – szereg castingów, mnóstwo rund w sanmaryńskim teatrze, wielu fanów z bolącymi od fałszu i fatalnego streamu uszami. Po dobrnięciu do finału konkursu okazało się, że telewizja pozapraszała sporo znanych, chociaż trochę przebrzmiałych nazwisk z wielu krajów Europy. O Eurowizję walczył nawet turecki DJ Burak Yeter. Głosowanie jury wygrał jednak kontrowersyjny Włoch Achille Lauro z piosenką „Stripper”. Liczono na sukces, sukcesu nie było. Był za to mocno skandaliczny występ, który zawierał nawet pocałunek dwóch mężczyzn. Chociaż Achille występował przez swoją publicznością, do finału nie wszedł. Zajął 14. miejsce, a telewizja SMRTV po raz kolejny weszła w pakt z TVP, tym razem rozszerzony też o nadawców z Azerbejdżanu, Gruzji, Czarnogóry, Rumunii i (nieoficjalnie) Grecji. Manipulacje zostały wykryte i przyblokowane przez Europejką Unię Nadawców. Afera była jednym z powodów wycofania głosowania jury z półfinałów Eurowizji w 2023 co było ogromną karą dla małego San Marino, a z kolei ulgą dla Polski. Chociaż San Marino finały zdobywało głównie dzięki telewidzom, nie może być takiego wsparcia pewne co roku, a w 2023 dobitnie to pokazano. Piqued Jacks, włoska grupa, która zwyciężyła „Una Voce Per San Marino” zajęła w półfinale ostatnie miejsce i nie dostała żadnego punktu.

Co nas czeka w 2024?

Trzynaście startów, trzy finały i trzy ostatnie miejsca w grupie. Najwyższy wynik – 19. miejsce, jest teoretycznie łatwy do przebicia, ale dla San Marino problemem będzie przebicie się do finału. Czy „Una Voce Per San Marino” w tym pomoże? Póki co efekty preselekcji nie są powalające – dwóch włoskich wykonawców nie zdołało awansować, a należy się spodziewać, że także i tym razem wygra Włoch, bo obywatele Italii tłumnie dobijają się do festiwalu bo nie mają szans w Sanremo. Nadawca SMRTV zapowiedział powrót artystów z kategorii „Big”, stąd obserwowanie długich castingów czy rund kwalifikacyjnych traci na wartości bo najpewniej żaden z kandydatów startujących od „zera” nie pokona wielkich nazwisk nawet, jeśli w finale decyduje jedynie komisja. Jaką strategię San Marino powinno obrać? I czy będzie miało „z czego” wybierać? Przekonamy się w przyszłym roku!

źródło: SMRTV, Wikipedia, inf. własne, fot.: M. Błażewicz 2019