Klaudia Tobiasz – pierwszy raz Eurowizję oglądała w 2008 roku, jednak jej pierwsze “dojrzalsze” spotkanie z konkursem to rok 2016, kiedy stała się prawdziwą fanką I znała wszystkie utwory wcześniej. Eurowizja sprawiła, że zaczęła bardziej interesować się kulturą grecką I ormniańską.
Grecja to kraj, który na konkursie pokazał nam już chyba wszystko co możliwe. Ich propozycje to prawdziwa gama najróżniejszych muzycznych gatunków, od folku, klasycznego greckiego popu, lekkiej alternatywy aż po klubowe brzmienia. Gdyby się bardziej nad tym zastanowić, aż dziwne, że to śródziemnomorskie państwo wygrało zaledwie raz, a stało się to jak doskonale wiemy w 2005 roku, za sprawą Heleny Paparizou, która swoim „My number one” wyśpiewała Grekom 1. miejsce. Grecja na Eurowizji wielokrotnie zmieniała strategię wyboru reprezentanta – organizowała finały narodowe, by potem wracać do wyboru wewnętrznego. Nie udało się jednak uniknąć kontrowersji związanych z procesem selekcyjnym – zwłaszcza w tym roku, kiedy na konkurs wysłano grecko-duńskiego wokalistę Victora Vernicosa (który zresztą odpadł w półfinale), wybranego ponoć w tajemniczych okolicznościach. Z powodu właśnie tych niejasności, inna uczestniczka wewnętrznych selekcji, Melissa Mantzoukis złożyła pozew przeciwko greckiemu nadawcy ERT. Widzimy więc, że Grecja w ostatnim czasie (podobnie jak nasze TVP), ma pewne problemy. W felietonie tym przybliżę wam sylwetki kilku greckich artystów, którzy mogliby pomóc Grecji wrócić na szczyt po tegorocznej porażce. Tekst powstał przy pomocy czytelników Dziennika Eurowizyjnego, którzy podzielili się ze mną opinią na temat tego, kogo widzieliby w barwach tego bałkańskiego państwa, jak i również prezentuje moją własną opinię.
Evangelia
Kiedy na jakiejkolwiek grupie fanowskiej dotyczącej Eurowizji zada się pytanie odnośnie wymarzonego reprezentanta Grecji, to niemal zawsze wśród giełdy nazwisk pojawia się ona. Nic w tym dziwnego, bo Evangelia (a właściwie Evangelia Psarakis, fot.) świetnie łączy nowoczesne brzmienia z elementami greckiej kultury. Ma 31 lat Ii jest grecko-amerykańską wokalistką. Niezwykle prężnie promuje swoją ojczyznę, nie tylko muzycznie – na swoich social mediach często wykonuje taniec zwany pentozali, pochodzący z Krety, czyli wyspy na której dorastała. Jest świetnie znana także czytelnikom Dziennika Eurowizyjnego, wielokrotnie była powodem dyskusji o potencjalnym reprezentowaniu Grecji. Sama również jest zainteresowana udziałem w konkursie, gdyż co roku wysyła do ERT jak i na Cypr swoje utwory i (z niewiadomych dla mnie powodów) za każdym razem jest odrzucana, czasem na rzecz znacznie mniej jakościowych utworów. Evangelię osobiście widziałabym w utworze mid-tempo, nowoczesnym, mocno w stylu greckim – takim jak wydany w 2020 roku utwór „Fotia”. W mojej opinii najlepiej, gdyby utwór dla niej był po grecku, ewentualnie dwujęzyczny, z mieszanką greckiego I angielskiego.
Good Job Nicky
Ten 27-letni grecki piosenkarz również ma w naszej, dziennikowej społeczności mnóstwo fanów. Nikolas Varthakouris, bo tak naprawdę się nazywa, urodził się w Atenach, gdzie również dorastał. Na muzycznym rynku zadebiutował w 2020 roku, wydając emocjonalną balladę „January 8th”. W późniejszym czasie powstały takie piosenki jak „Realize” czy „Heaven is Sin”. Tworzy w gatunku pop i r&b. Jego występy często są ciekawe pod kątem technologicznym i niezwykle profesjonalne. Nikolas jest artystą o dużej charyźmie, więc myślę, że dobrze odnalazłby się na konkursie. Tak jak Evangelia, Good Job Nicky wysyłał swoje propozycje do ERT, jednak do tej pory nie udało mu się pojechać na Eurowizję. Gdybym miała wybrać typ utworu dla niego, najodpowiedniejsza wydaje się mocna, emocjonalna ballada, która chwyciłaby niejednego widza za serce. Utwór raczej w języku angielskim.
Josephine
Kto nie kocha na Eurowizji “lambadziar”? Zapewne tacy się znajdą, ale gdy w klubie poleci „Fuego” czy „Slomo”, to siłą rzeczy każdemu nóżka jakoś bardziej tupie. I propozycją dla tych lubiących wszelkiej maści „bopy” jest właśnie Josephine, a dokładniej Jessica Josephine Wendel, 33-letnia wokalistka z Aten o niemieckich korzeniach. W wieku 18 lat zaczęła publikować covery na Youtube, gdzie dostrzegł ją menedżer z wytwórni Panik Records, bardzo prężnie działającej w tym kraju. Zadebiutowała na greckim rynku w 2013 roku z utworem „Gia mia akoma fora”. Josephine nie jest fanom Eurowizji obca – w 2014 roku starała się już o reprezentowanie Grecji. Wtedy jej występ spotkał się z mieszanymi recenzjami, natomiast w dobie nowych zasad takich jak chórki z taśmy, z pewnością byłoby łatwiej. W ostatnich latach Greczynka wypuściła mnóstwo hitów jak „Paliopaido” czy „Magia”. Byłaby uosobieniem typowej eurowizyjnej „lambadziary”, które przecież tak lubią eurofani. Warto wspomnieć, że artystka dwa lata temu nagrała grecką wersję utworu „Mata Hari”, który w oryginalne śpiewa Efendi. Josephine śpiewa głównie po grecku i w mojej opinii właśnie w tym języku powinna na konkursie zaśpiewać – dobry, szybki utwór, przemyślana prezentacja sceniczna i sukces jest bardzo możliwy!
Powrót Yianny Terzi?
Yianna Terzi jest nam doskonale wszystkim znana. Pojawiła się na Eurowizji w 2018 roku z etniczną balladą „Oniro Mou„. Przed konkursem była typowana do finału, gdyż sama kompozycja broniła się. Niestety, czar prysł na próbach, kiedy fanom ukazała się uboga prezentacja sceniczna, a także pewne „trudności wokalne” artystki. Niektórzy czytelnicy Dziennika Eurowizyjnego wskazują jednak, że chętnie widzieliby Yiannę ponownie na konkursie. Nie da się ukryć, że w ostatnich latach Grecja postawiła bardzo na nowoczesne brzmienia, a piosenki, które się z tego kraju pojawiają równie dobrze mógłby zaśpiewać ktoś z Wielkiej Brytanii czy Szwecji. Niektórzy tęsknią za tą „greckością”, a to dała nam właśnie Yianna. Uważam, że gdyby miała wrócić na Eurowizję, ponownie widziałabym ją w mocnej, osadzonej w greckiej estetyce balladzie. Może gdyby podszkoliła wokal i tym razem zadbała o lepszy staging, osiągnęłaby lepszy rezultat niż w 2018 roku?
Leon of Athens
Pan, którego zorientowani w greckim rynku muzycznym najbardziej kojarzą ze współpracy z Katerine Duską, reprezentantką kraju w 2019 roku (Leon zresztą był współautorem „Better Love”). Nagrali razem takie utwory jak „Anemos” czy „Communication”. Urodzony w Londynie (gdzie nadal mieszka), grecko-amerykański wokalista świetnie radzi sobie również solo, czego dowodem jest choćby singiel „Mad Into You”. Jest jednym z artystów, który przegrał tegoroczną walkę o reprezentowanie Grecji z Victorem Vernicosem. W wewnętrznych selekcjach startował z utworem „Somewhere to Go”. Leon of Athens jest propozycją dla tych lubiących dobry pop w języku angielskim, choć wysłanie go na konkurs mogłoby być według niektórych pewnym powieleniem schematu, którym od kilku lat podąża Grecja. Niemiej jednak, myślę, że warto dać mu szansę.
Autorką felietonu jest Klaudia Tobiasz, Źródło: Youtube, el.wikipedia.org, fot.: @evangelia
