Czy Eurowizja jest fenomenem turystyki festiwalowej? [FELIETON]

Daniel Franc – pierwszą Eurowizję oglądał w 1995, a od 2006 organizuje imprezy razem ze znajomymi i wspólne oglądanie. Od 2013 zawsze w mieście organizatora (z wyłączeniem Rotterdamu oraz Kopenhagi). W tym roku drugi raz jechał na Eurowizję z nowego domu w Berlinie

Wielu z nas jest już po urlopie, cześć może przed, ale czy Eurowizja może się kojarzyć z wakacjami? Oczywiście, że tak! Ten konkurs od wielu lat przyciąga nie tylko artystów czy dziennikarzy, ale też masę eurowizyjnych turystów.  Wiele osób w pracy czy znajomych zaskoczyłem mówiąc, że uprawiam turystykę eurowizyjną. Na czym ona polega? Pokażę ją z kilku przenikających się perspektyw. 

Tylko 3 dni konkursu? 

Marzeniem każdego fana jest zobaczenie show na żywo. Kupienie biletów jest ogromnym wyczynem i nawet ich wysokie ceny nie powodują, że można je łatwo zdobyć. Co jeśli się nie uda? W każdym mieście goszczącym Eurowizję organizowany jest fanzone, gdzie można obejrzeć show z tysiącami innych fanów. W niesamowitym klimacie. Mnóstwo osób z flagami w dłoniach lub namalowanych na twarzach, część w bardzo oryginalnych strojach i w jeszcze lepszych nastrojach. Tego klimatu nie da się porównać z niczym innym. Jak znajomi (ci, których miłością do Eurowizji jeszcze nie zaraziłem) pytają „po co tam jedziesz?” to jednym z argumentów jest właśnie klimat w Eurovision Village. Można go porównać do podobnych miejsc na największych wydarzeniach sportowych. Aby wiedzieć o czym piszę, to trzeba tam być i to poczuć. Ludzie z prawie całego świata, wszyscy mili i uśmiechnięci, wspierający swoich reprezentantów oraz przedstawicieli tych krajów, których akurat wspiera fan stojący tuż obok. Czy to trwa tylko przez 3 dni? Nie. W miastach, które organizują Eurowizję dzieje się o wiele więcej. 

Miasto organizator 

W Eurovision Village przez ponad tydzień codziennie sporo się dzieje: występy artystów lokalnych, ale też powiązanych z Eurowizją. Zawsze jest miejsce, aby coś zjeść i oczywiście czegoś się napić. W tym roku w Liverpoolu była też mała wioska ukraińska. W Wiedniu stoiska przedstawicieli organizacji turystycznych kilku krajów, promujących się wśród turystów eurowizyjnych i zachęcających do ich odwiedzenia. Wiele pubów organizuje też wspólne oglądanie Eurowizji, a w większości miast już od lotniska czy dworca głównego widać, że przyjeżdżamy do miejsca, które żyje konkursem. Są organizowane dodatkowe atrakcje np. specjalne wystawy poświęcone temu wydarzeniu. Często na głównych ulicach miast widać plakaty czy reklamy eurowizyjne oraz głównych partnerów i firm, które też chcą wykorzystać show marketingowo. Dzięki temu czuć ten klimat. Widać też fanów na ulicach. Kijów zachęcał fanów do zwiedzania Czarnobyla (z eurowizyjną zniżką) a Tel Aviv organizował kolacje szabatowe  gdzie poprzez specjalną stronę można było wybrać rodzinę (jakkolwiek rozumianą), z którą spędzało się wieczór, aby poznać kulturę żydowską. Jaki jest cel takich działań?  Oczywiście chodzi o to, aby fan Eurowizji czuł się dobrze i z większą przyjemnością wydał jeszcze więcej pieniędzy. Jest niestety jeden (duży) minus turystyki eurowizyjnej – koszty noclegów, które czasami kilkukrotnie wzrastają podczas tego wydarzenia. Pamiętam jak rozmawiałem w kontekście Tel Avivu z pracownikiem Booking.com i powiedział, że w tym okresie ceny mogą być jeszcze wyższe bo pracownicy otrzymali informacje, że w danym okresie odbywa się tam Eurowizja. 

Kraj organizujący 

Eurowizja to spory koszt organizacyjny, albo patrząc z innej perspektywy to ogromna inwestycja, która przy odpowiednim zarządzaniu szybko się zwróci a miasto/kraj organizator na tym zarobi. Kraje mają różne sposoby aby na konkursie zyskać. Jedna strona to sama Eurowizja i środki jakie napływają od gości, którzy przyjeżdżają na samo wydarzenie. Dużo większy fragment tortu to osoby, które oglądają transmisję i po niej zaplanują przyjazd do danego kraju/miasta. Słynne pocztówki bardzo często pokazujące największe atrakcje danego kraju to, nie ma co ukrywać, zwykła reklama, którą ogląda prawie 200 mln ludzi. Dodatkowo kraj może zbudować sobie pozytywny PR pokazując, że potrafi dobrze zorganizować takie wydarzenie czy jest nowoczesny i (dla przykładu) otwarty na osoby LGBTQ+. Organizacja Eurowizji jest szczególnie ważna dla mniej znanych krajów, ponieważ pozwala im być bardziej widocznym i pokazać się z pozytywnej strony a czasami nawet poprawić wizerunek (jak np. Azerbejdżan). Ciężko zmierzyć ile faktycznie osób po Eurowizji odwiedzi dany kraj, ale patrząc pod kątem kosztów i zasięgów jakie ona daje, jest to bardzo dobra inwestycja i promocja miasta/regionu/kraju czy skuteczny sposób aby ściągnąć turystów. 

Czy tylko kraj organizator korzysta? 

Czasami nie tylko miasto-organizator jest w stanie dobrze wykorzystać konkurs. Sama wygrana daje oczywiście szeroki i dobry PR dla danego państwa. Natomiast jeśli organizacja jest niedaleko granicy, to korzysta też państwo sąsiednie. Tak było w 2013 roku i będzie w 2024, ponieważ sporo osób zamiast w Malmo będzie nocować w tańszej Kopenhadze (dziwnie to brzmi, ale to prawda, bo w 2013 sam tak zrobiłem, ponieważ noclegi w stolicy Danii były dużo niższe niż w szwedzkim Malmo). Jestem ciekawy ile turystów z 2015 roku z Wiednia pojechało zwiedzić też Bratysławę (lub w niej nocowało), do której można dojechać pociągiem lub łódką w niecałą godzinę. 

Felieton napisał Daniel Franc

fot.: Daniel Franc, 2023