Eurowizja Junior 2023 z 15 krajami? Serbia i Azerbejdżan poza konkursem • Dlaczego to wydarzenie przestało nas interesować i nie zachęca europejskich nadawców?

Serbia poza konkursem

Dzisiejsze informacje podane przez portal Eurofestivales, który zazwyczaj nie myli się co do podawanych wiadomości związanych z Eurowizją Junior oznaczają, że czeka nas kolejny „mały” konkurs w listopadzie. Najpewniej tylko 15 państw weźmie udział i wyśle swoich reprezentantów do Nicei. Dziś ogłoszono, że po 9 latach nieprzerwanych (nawet pandemią) startów z imprezą żegna się telewizja serbska RTS 🇷🇸. Powodem są finanse oraz brak racjonalnych powodów do udziału – konkurs od lat nie cieszy się w Serbii popularnością, nie można organizować preselekcji z uwagi na bardzo niską frekwencję wśród kandydatów, a dodatkowo wybrani na JESC wokaliści nie dają sukcesów. Informację o wycofaniu potwierdzić miała była już szefowa działu rozrywki RTS, Olivera Kovacevic. Wcześniej Serbowie wycofali się z Eurowizji Junior po 2010 roku (pomimo zajęcia w Mińsku wysokiego, 3. miejsca). Wtedy również powodem były pieniądze. Serbia była ostatnim krajem, na którego potwierdzenie startu czekaliśmy. Wszyscy nadawcy, którzy brali udział w ubiegłorocznym finale określili już swoje plany. Poza Serbią zrezygnował Kazachstan 🇰🇿. Pozostali biorą udział i są na etapie preselekcyjnym.

Azerbejdżan nie wraca

Wielu fanów liczyło, że poza Niemcami, do stawki wróci Azerbejdżan 🇦🇿, którego nieobecność na JESC 2022 miała podłoże polityczne. Dziś jednak szef delegacji Vasif Mammadov ogłosił, że kraj nie planuje powrotu. Autorzy niemieckiej Wikipedii skrupulatnie odnotowują reakcję wszystkich nadawców na pytania dotyczące Juniora. Swojego zdania nie wyraziły jeszcze telewizje z Australii, Grecji i Chorwacji oraz Andory, Estonii, Maroka i Węgier. Patrząc na ten skład trudno jest wierzyć, że którakolwiek stacja zdecyduje się na powrót czy debiut. Będzie to czwarta najmniejsza Eurowizja Junior w historii. Minimalny skład, tj. 12 nadawców, rywalizowało o Grand Prix w latach kryzysu ekonomicznego (2012-2013) oraz w pandemii (2020), o jeden więcej mieliśmy w 2009 i 2011, a 14 w 2010 roku. Piętnaście państw w stawce ostatni raz mieliśmy w latach 2006 i 2008. Nie licząc 2020 i roku „zdalnego”, będzie to najmniejsza Eurowizja Junior od 10 lat.

Rytm Juniora widać po wynikach w Polsce 🇵🇱

Według oficjalnych danych Europejskiej Unii Nadawców ubiegłoroczny konkurs miało śledzić 33 miliony widzów z 13 rynków. Co ciekawe, dokładnie 33 miliony widzów notowano także w 2021 roku. Konkurs w Gliwicach śledziło około 11,6 miliona widzów, jednak dane te były podawane inaczej niż w 2021 i 2022 bo niemożliwe jest, by konkurs tak bardzo zwiększył popularność. EBU przedstawia aktualne wyniki tak, by podkreślić, że konkurs jeszcze nie umarł. Niewielu daje się na to nabrać, zwłaszcza w Polsce, która była jednym z największych rynków. Konkurs w 2018 nie zyskał u nas wysokiej oglądalności z powodu ignorancji TVP. Polski nadawca nie widział potencjału w Roksanie Węgiel i nie wierzył w sukces, spychając transmisję do podrzędnego kanału. Pożałowano tego i kulminacyjny moment zwycięstwa Polski powtórzono już na kanale TVP1 zaraz przed „Wiadomościami”. W 2019, gdy Śląsk organizował imprezę, w kraju show zyskało 3,4 miliona widzów, czyli…240% więcej niż rok wcześniej. W 2020 JESC organizowano zdalnie i tylko dla 12 krajów. EBU zaczęło już wtedy podawać nie średnią oglądalność a to ilu odbiorców chociaż na chwilę włączyło transmisję. Średnio w Europie show oglądało 8,9 miliona widzów, a chociaż fragment włączyło aż 32 miliony. W Polsce padł rekord – 5-6 milionów widzów, w zależności od firmy, która to mierzy.

Nie chce nam się tego oglądać?

I na tym prosperity się skończyło. Pomimo fenomenalnego udziału Sary James w 2021, finał JESC zebrał w Polsce tylko 1,6 miliona widzów co dało 12% udziału w rynku. Stosowany przez TVP model badania oglądalności MOR wskazywał, że Juniora w Paryżu miało śledzić prawie 4,9 miliona widzów. W 2022 poprawa była niewielka – Laura Bączkiewicz i jej ekipa przyciągnęły przed telewizory średnio 1,87 miliona widzów. Według MOR było to 2,1 miliona. To już nie są te wyniki, które notowaliśmy, gdy byliśmy organizatorami konkursu. Znudziło nam się wygrywanie czy nie widzimy już radości w śledzeniu rywalizacji dzieci, które walczą o głosy internautów (często sztucznie „nabite” przez fanów) czy jurorów, których zazwyczaj nie lubimy i których gustu nie rozumiemy? Jeśli w Polsce wyniki są tak słabe, to nie ma szans, by całościowo były one lepsze, stąd podawane przez EBU 33 miliony są wręcz propagandą, która atrakcyjnie wygląda w Internecie, ale nie ma w sobie realnego wyniku, który zachęciłby innych nadawców do dołączenia.

Eurowizja Junior się nie opłaca

O ile w przypadku dorosłej Eurowizji część nadawców podaje koszt udziału, w tym składkę uiszczoną do EBU, tak w JESC takich informacji praktycznie nie ma. Wiemy jednak, że konkurs jest drogi – za drogi dla wielu nadawców, którzy być może mieliby chęć startu. Show jest co prawda krótsze i każdy reprezentant występuje podczas jednej transmisji (nie ma półfinałów), jednak to i tak koszt wysłania delegacji do innego kraju (ostatnio była to albo droga Francja albo odległa Armenia), przygotowanie prezentacji scenicznej, promocja (chociaż licha), realizacja transmisji itp. Koszt udziału jest niewspółmierny do zysku – Eurowizja Junior nie przyciąga widzów, nie jest też ciekawa dla reklamodawców, a często wyniki osiągnięte w konkursie zależne są od paru losowych osób w komisji czy grupy internautów, która potrafi zmanipulować wyniki. JESC nie jest atrakcyjne finansowo dla Serbii, Łotwy, Czarnogóry, Norwegii, Szwajcarii, Słowenii, Finlandii czy Słowacji. Inni nadawcy jasno podają, że powodem braku udziału jest … brak zainteresowania. Mówi się tak w Bułgarii, Danii, Islandii czy Belgii. O tym, że show traci na istotności świadczy fakt, że już od paru lat telewizje publiczne nie wysyłają swoich komentatorów do miasta-organizatora. Polska złamała się jako jedna z ostatnich. Orzech był w Tbilisi, ale nie było go już w Mińsku.

Małe kontra wielkie narody

Uczestników mogłoby być więcej gdyby nie „szczęśliwy” lub „nieszczęśliwy” zbieg okoliczności. Powrót Wielkiej Brytanii i debiut BBC w 2022 roku zablokował samodzielny start Walii czy Szkocji – mamy więc jeden kraj zamiast dwóch. Względy polityczne wykluczyły z udziału Rosję i Białoruś – państwa, które tradycyjnie uwielbiają tego typu konkursy i z pewnością chętnie wystartowałyby w nich. Patrząc na mapę widzimy, że w tegorocznej edycji wystartują te duże kraje – Hiszpania, Francja, Niemcy, Polska, Ukraina, Włochy z UK. Rywalizować będą z mniejszymi Irlandią, Portugalią, Holandią, Gruzją, Maltą, Albanią, Armenią i Macedonią. Im większy kraj tym możliwe większe zaangażowanie w głosowaniu internautów, jednak nie zawsze jest to reguła, bo często mniejsze narody potrafią się zmobilizować, co pokazali m.in. Ormianie w 2022 czy Holendrzy i Maltańczycy w 2017 roku. Spośród dużych krajów najmniej zainteresowanie głosowaniem są Włochy i Niemcy. Czy wyniki online votingu już teraz da się przewidzieć? Z pewnością ponownie wysoko mogą być reprezentanci Hiszpanii (ich wokalistka chce zaśpiewać balladę), Wielkiej Brytanii czy też Francji, która będzie organizatorem, a to zawsze pobudza do działania. Paradoksem jest to, że niektóre kraje otrzymują spore poparcie bo … mają słabe piosenki i często wymieniane są w gronie tych, na które warto głosować bo i tak nie mają szans. Zasada online votingu głosi, że musimy oddać minimum 3 głosy na 3 różne kraje. Jak głosują ci najbardziej cwani? Na siebie i na dwie „słabizny”. Spekuluje się, że taka strategia miała wywindować w 2021 roku Portugalię, a w 2022 Serbię.

EBU przed dylematem: gadać czy działać?

Jaka przyszłość czeka Eurowizję Junior? Czy będzie nadal kontynuowana dla obecnego grona chętnych? Czy Europejska Unia Nadawców faktycznie dokona przełomu i namówi innych nadawców do startu? Martin Osterdahl zapewniał o tym podczas tegorocznej konferencji i zapowiadał niespodzianki w stawce. Jeśli niespodzianką miał być brak Kazachstanu, to faktycznie udało mu się nas zaskoczyć. Patrząc po raportach oglądalności, Europejska Unia Nadawców stara się koloryzować rzeczywistość, jednak ciężko uwierzyć, by wymyślnymi danymi zachęciła ekspertów z europejskich telewizji publicznych. A może ratunkiem byłaby drastyczna zmiana formuły? Otwarcie się też na nadawców stowarzyszonych lub aspirujących? Pytań wiele, odpowiedzi brak, bo EBU od dawna nie kieruje się konkretami, a jedynie pustymi słowami. Przypomnieć trzeba, że JESC ma już za sobą swoje „czarne lata” i dzięki zaangażowaniu nowego supervisora w 2014 udało się odbudować potencjał. Może znów potrzebne są zmiany „u góry”?

źródło: Eurofestivales, Wikipedia, Eurovoix, WirtualneMedia, inf. własne, fot.: M. Błażewicz 2019