[Update] Dziś dyrektor RTCG zdementowal wczorajsze doniesienia o wycofaniu się Czarnogóry twierdząc, że ostateczna decyzja ws. konkursu zapadnie dopiero za parę dni.
Już od rana wiemy, że Czarnogóry 🇲🇪 na Eurowizji 2020 nie będzie, a głównym powodem wycofania się kraju są względy finansowe. Pomimo wydłużonego czasu na decyzję RTCG nie dało rady dopiąć budżetu, tym samym kolejny kraj b. Jugosławii (po Bośni) żegna się z Eurowizją. Oby nie na długo! Chociaż Czarnogóra nie jest jednym z ulubionych krajów fanów Eurowizji, to jednak są powody, dla których będziemy za nią tęsknić!
Cierpliwie czekali na swoją szansę
Ówczesny ośrodek TV Titograd (dawna nazwa Podgoricy) startował w federacyjnych preselekcjach Jugosławii „Jugovizija”, chociaż wygrał tylko dwa razy i zdecydowanie najdłużej (nie licząc Macedonii i Kosowa, które nigdy się tego nie doczekały) czekał na wygraną swojego reprezentanta. Udało się to dopiero za 19. startem Jugosławii. Preselekcje wygrał wtedy Danijel Popović z Podgoricy, który zdobył 72 punkty za hit „Dzuli”. Na Eurowizji wypadł świetnie – zajął 4. miejsce ze 125 punktami (tylko jeden mniej od Caroli!). Wyrównał tym samym najlepszy wynik federacji, osiągnięty po raz pierwszy w 1962 roku. Lepiej (w całej historii Jugosławii) wypadła tylko chorwacka grupa Riva, która w 1989 roku wygrała Eurowizję.
Niepodległość rodziła się na naszych oczach
Po rozpadzie Jugosławii Czarnogóra weszła w dość trudny związek z Serbią i jako konfederacja kraje zadebiutowały wspólnie podczas Eurowizji 2004. Organizowano wtedy specjalne, łączone preselekcje, a już w 2005 roku wygrała je formacja No Name z Czarnogóry. Ich etniczny utwór „Zauvijek moja” zajął 7. miejsce w Kijowie, a panowie nie kryli się z tym, że reprezentują swój mały górzysty kraj, chętnie prezentując czerwoną flagę z dwugłowym orłem, zamiast trójkolorowej flagi konfederacji. W 2006 roku jurorzy czarnogórscy głosowaniem „na swoich” doprowadzili do skandalu. Preselekcje serbsko-czarnogórskie wygrała ponownie grupa No Name, jednak została wygwizdana podczas finału w Belgradzie. Z powodu ogromnej awantury nadawcy nie dali rady ustalić, kto ma być wspólnym reprezentantem w Atenach i kraj wycofał się z Eurowizji. Rozpadł się za sprawą referendum zorganizowanym dobę po finale w Atenach. Nieoficjalnym „hymnem” ruchu niepodległościowego było „Zauvijek moja”. Piosenka o dość nacjonalistycznym wydźwięku i tak została mocno okrojona przed Eurowizją 2005 bo doszło wtedy do dość rzadkiego (jak na ESC) uznanego plagiatu tekstu. Pierwotna wersja piosenki zawierała słowa z dawnego wiersza. Do Kijowa No Name pojechało więc…z samym refrenem!
Starali się jak mogli
Pierwsze lata po rozwodzie nie były łatwe. Czarnogóra organizowała preselekcje narodowe, dając lokalnym wykonawcom szansę na występ w telewizji. Niestety, słabość rynku muzycznego, brak producentów i profesjonalistów sprawił, że dwa pierwsze starty (era Stefanów w 2007-2008) zakończyły się na półfinałach. Zapewne z zazdrością spoglądali na swoich dawnych współpracy – Serbowie w 2007 roku wygrali Eurowizję, a rok później ją organizowali zajmując w finale wysoką pozycję.
Nie bali się prosić o pomoc
W 2009 roku Andrea Demirović zaśpiewała na Eurowizji utwór Ralpha Siegela, niemieckiego kompozytora, który swoje najlepsze lata miał już dawno za sobą, ale nigdy nie zapomniał o marzeniu by drugi raz wygrać konkurs. Czarnogóra była pierwszym krajem z poza Europy Zachodniej, który wystawił w konkursie piosenkę jego autorstwa. Później Siegel przerzucił się na San Marino. Chociaż wykorzystanie niemieckiego kompozytora nie dało Czarnogórcom sukcesu, w 2015 postanowili skorzystać z pomocy serbskiego artysty – Zeljka Joksimovicia. Skomponował dla Kneza balladę „Adio” – w efekcie Czarnogóra zajęła w Wiedniu 13. miejsce. Najwyższe w historii.
Działali odważnie
Nie dość, że już w 2009 roku wystawili na Eurowizję utwór w całości po angielsku, czym mocno wyróżniali się na tle m.in. Chorwacji, Serbii czy Bośni, to w 2012 zdecydowali się postawić na nietuzinkowego Rambo Amadeusa – megagwiazdę w regionie, znanego z kontrowersyjnego stylu i prowokacyjnych utworów. Piosenka o kryzysie finansowym nie przeszła do finału, ale na scenie sporo się działo, a w teledysku był uroczy osiołek. Kolejnym odważnym krokiem była hip-hopowa formacja Who See, która w 2013 roku wykonała przebojową „Igrankę” pokazując, jak nowoczesną muzykę mogą tworzyć Czarnogórcy. Bez obaw stawiano też na człowieka który marzył o tym by być męskim odpowiednikiem Beyonce – Slavka Kalezicia czy rockową formację Highway. Szkoda, że ich góralska dziarskość nie dała im finału.
Mierzyli wysoko
W 2014 roku Czarnogórę reprezentował Sergej Ćetković, który nie tylko zapisał się w historii jako pierwszy przedstawiciel kraju, który wszedł do finału, ale też zapamiętano jego…wzrost. Wokalista ma ponad 2 metry, co wykorzystał w ramach promocji. W Centrum Prasowym pojawiła się wtedy jego pełnowymiarowa kartonowa podobizna, a każdy fan/dziennikarz, który zrobił sobie z nią selfie i był od Sergeja wyższy, mógł wygrać specjalny konkurs i bilety na Eurowizję. Śmiałków było wielu, ale niewielu udało się dorównać Sergejowi. Wysoko zawieszona była też słynna koperta z wynikami, którą spuszczono na sznurku podczas finału tegorocznej Monteviziji. Mała rzecz, a zapamiętana przez fanów. Jako kraj wysokich gór Czarnogóra wielokrotnie starała się promować swoje piękne widoki w teledyskach. Zobaczyć to można m.in. w klipie „Adio” czy w „Moj Svijet” i „Heaven”.
Lubili imprezować
Telewizja czarnogórska bardzo często organizowała imprezy w sezonie eurowizyjnym, promując przy tym walory turystyczne kraju. W 2017 roku hitem była impreza przygotowana przez Ambasadę Czarnogóry w Kijowie – wystąpiło tam wielu zaproszonych gości, częstowano lokalnymi przysmakami oraz rozdawano magnesiki z różnych miast Czarnogóry, do których warto pojechać na wakacje. Czarnogórcy chętnie uczestniczyli też w innych bałkańskich imprezach. W Sztokholmie rockowe Highway wraz z Sanją Vucic zaśpiewali „Diamonds” Rihanny – wypadli świetnie! Imprezować lubiła też tegoroczna reprezentacja Czarnogóry – grupa Dmol. W hotelu gdzie nocowali często słychać było ich śpiew, a młodzież z zespołu wielokrotnie dawała się we znaki hałasując po nocach. Nie ma się co dziwić – są młodzi i dostali wielką szansę występu na największej muzycznej scenie! Czerpali z tego ile mogli.
Nie omijały ich skandale
Poza notorycznym faworyzowaniem krajów z bloku bałkańskiego Czarnogórcy często wchodzili też w niejasne układy z innymi krajami, co niestety kończyło się dziwaczną i często niesprawiedliwą wymianą punktów. W układ zamieszane były m.in. Armenia, Malta czy San Marino. W 2015 roku jurorzy tak mocno kombinowali z wynikami swojego głosowania, że po półfinale komisja została zdyskwalifikowana przez EBU. W 2018 wybuchł inny skandal. Podczas konferencji prasowej reprezentant Vanja Radovanović opowiedział nieodpowiedni i obraźliwy dowcip o niepełnosprawnym dziecku, czym wprawił w konsternację dziennikarzy i wywołał gniew całej swojej delegacji. Zarząd RTCG domagał się nawet natychmiastowego odesłania rezolutnego wokalisty do domu, jednak gdy dowiedział się ile zapłaci za wycofanie piosenki z konkursu uznał, że trzeba zostać w Lizbonie. Vanja nie wszedł do finału, więc i tak szybciej wrócili.
Źródło: opracowanie własne, Wikipedia, fot.: M.Błażewicz, 2019